Wigilia
Celina
Wszyscy od rana chodzi bardzo zdenerwowani, rodzice jedni i drudzy chcieli żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Ja jak zawsze poszłam biegać, tylko ze od paru dni towarzyszy mi Johann.
około 15 poszłam się powoli przygotowywać.
Ubrana i gotowa zeszłam na du. Wszyscy już tam byli. Kolacja przebiegła w świetnej atmosferze. Potem przyszedł czas na prezenty.Od Leny zostałam torebkę, od rodziców nowe buty a od państwa Forfangów sukienkę. Na sam koniec przyszedł czas na prezent od Johanna. To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
-Mówiłaś ze nigdy nie byłaś na zawodach wiec teraz masz szansę.
-Dziękuję.
Na nic więcej nie było mnie stać zostałam bilety na wszystkie konkurs czterech skoczni, i bransoletkę która mi się podobała, była to ta sama co w galerii. Najlepsze było to że Lena jechała z nami.
Dzień wyjazdu
Cały dzień chodziłam uśmiechnięta od ucha do ucha. Od rana zaczęłam się pakować i kompletnie nie wiedziałam co mam ze sobą zabrać. Po długiej podróży wreszcie dojechaliśmy do hotelu. Po drodze poznałam wiele ciekawych osób między innymi trenera, sztab szkoleniowy oraz skoczków. Pokój miałam z Leną. Na następny dzień były treningi i kwalifikacje. Wygrał je Andreas Wellinger. Ja z Leną w tym czasie poszliśmy zwiedzać miasto. O mały włos się nie zgubiliśmy. Następny dzień był o niebo ciekawszy. Konkurs. Walka wyła niezwykle zacięta. Wygrał Johann, drugi był Kraft a trzeci Wellinger. Po całej tej dekoraci poszliśmy świętować do klubu. Przetańczyłam prawie cały wieczór z Johannem. Najlepiej mi się z nim tańczyło. Aż nagle zaczęła z głośników lecieć wolna piosenka. Gdy tak się do niego tuliłam to miałam siarki na całym ciele. Po piosence wyszliśmy z klubu nie zauważalni, i Johann prowadził mnie na skocznię nie wiem nawet po co. Szliśmy na samą górę. Johann kazał mi zamknąć oczy. Nie pewnie to zrobiłam. Po 5 minutach odtworzyłam oczy. To co zobaczyłam zabrało mi wdech w piersiach.
-Tu jest przepięknie
-wiedziałem ze będzie ci się podobało. Chodź- Poosiągnoł mnie w kierunku belki startowej. kazał mi tam usiądź a ja protestowałam. Po dłuższych namowach udało mu się mnie przekonać. Najpierw on usiał a potem podał mi rękę, usiadłam nie pewnie. Czułam jak mnie obejmuje w talii żebym nie spadłam. Po dłuższej chwili patrzenia na miasto, odwróciłam głowę w kierunku Johanna. I to był błąd. Nasze twarze dzieliły milimetry, był tak blisko a nieodnoszenie daleko. Milimetry zaczęły się zmniejszać coraz to bardziej czułam jego oddech. Po chwili czułam jego usta na twoich. Były takie delikatne, miękkie i soczyste. Był to delikatny pocałunek, po oddaniu go zaczął robić się coraz to bardzie namiętny i zakłady.
Nie wiem ile to trwało ale było cudownie. Po dłuższej chwili otarliśmy swoje czoła o własne i uspakajamy oddechy.
-Chyba musimy idź, będę nas szukać.
Nic nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam głową na tak. Pierwszy szedł Johann a ja za nim myślą o pocałunku. Chciałabym jeszcze raz spróbować jego ciepłych ust. Nie patrząc jak idę przewróciłam cię. po chwili już obok mnie był Johann. pomógł mi wyjść na górę gdzie nie ma schodów. I opar mnie o barierkę. I sprawdza czy mam skręconą kostkę która mnie strasznie boli. Po dłuższej chwili podnosi się i już jest na przeciwko mnie. Nie wiem co mną kieruje ale go całuję. Czuje jak się uśmiecha podczas pocałunków. Nawet nie wiem kiedy moje ręce są w jego włosach. A jego ręce wędrują po moich plecach.
Czytasz= komentujesz =motywujesz
z góry przepraszam za błędy. Do następnego
Hej, Twój blog jest wspaniały. Od razu znalazłam tu swoje miejsce. Życzę Ci dużo weny i już nie mogę doczekać się rozdziału 4.
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam do siebie :)
szkola-norweskich-uczuc.blogspot.com/?m=1